Zaduszkowa zaduma objawiła się u skromnie to piszącej wzmożoną potrzebą wykonywania robótek ręcznych. W ruch poszła oldskólowa maszyna (rocznik 70' bodajże; ta najbardziej oldskólowa, ponad 100letnia maszyna pełni dziś funkcję stoliczka pod telefon, bo zerwał się w niej rzemyk; gdyby nie to-byłaby wciąż w użytku;) oraz cały zestaw szwalniczy w postaci metalowych elementów nieznanego pochodzenia oraz nici we wszystkich kolorach tęczy. A że fotoparalela już dawno nie była FOTO, to wrzucam efekty tejże radosnej zabawy w tym rzekomo refleksyjny dzień listopadowy (15st, słońce- niech tak będzie przez cały miesiąc, błagam!).
Roll.
Kapiszony.
Jak w kinie.
Zielono.
Pejzaż horyzontalny.
Zaćmienie.
Eschatologia szpulki.
5 komentarzy:
Podoba mi się pejzaż horyzontalny.
też mam maszynę oldskool! ŁUCZNIKa z lat 20tych :D są pancerne :D a co Ci się udało uszyć?:)
Mój to Singer(lans lans). Uszyłam sobie bluzkę, przeszyłam paski od torby, skróciłam siostrze spodnie itd..A wieczorem jeszcze machnęłam sobie rękawiczkę na drutach przy oglądaniu Dextera (musiało to wyglądać groteskowo;P)
dziś się dowiedziałam, że szycie w średniowiecznym poemacie polskim jest eufemizmem określającym SEKS :> także tego
oszkurde. Krzysiuu, wpadnij wieczorem na szycie;>
Prześlij komentarz