wtorek, 28 października 2008

Sezon na muchy

Zatańczymy jak owady
Przy zakurzonej żarówce
Najlepiej na obcasach i po dużej wódce

...albo w baletkach i po małej coli, w rozczarowującym, co do wnętrza klubie Hotl; ale jednak zatańczyliśmy. Odważyłam się. Trzeba żyć normalnie. Chociaż czy normalnym można nazwać paradowanie po Krakowskim Przedmieściu w stroju Gnijącej Panny Młodej? Dla kompatybilności towarzyszył mi mój Demoniczny Mr K. Zrobiliśmy furorę. Jesteśmy gwiazdami. Wszyscy nas kochają i proszą teraz o autografy na klacie. Tylko skini nas nie lubią. Jak wszystkich z resztą.



Nadchodzi coś w rodzaju długiego weekendu= wiecej czasu na naukę. Tylko ja nie chcę. Chcę do Budapesztu, do Kazimierza, do Wrocławia, do Łodzi, do Gdańska...

Wyjedziemy gdzieś za miasto
Odwrócimy się plecami
Będziemy się poznawać ustami i palcami

To jednak nie wyjdzie, bo to nie jest weekend dobry do radowania się. Carpe diem jest passe. Za to trędi są znicze, chryzantemy, smutne oczy i ciepłe szare swetry, żeby na cmętarzu nie zmarznąć.

Tylko nie za daleko
Bo jest zimny wtorek wieczór
Trochę wieje, śnieg topnieje w rękawiczkach dzieciom

Już niedługo śnieg. Zimno. Woda w butach. Błoto na podłodze autobusu. Coraz dalej, ciemniej, wolniej. Korki, śnieg posypany z wierzchu czarną solą i piaskiem. Ja posypana sennością i pośpiechem. Nie chce. Nie lubie. Zróbmy referendum.

2 komentarze:

lady aldonna pisze...

zdjęcie jest suuuper! musieliście wyglądać szałowo :D

Pasqui pisze...

robilismy furorę na krakowskim;D