piątek, 27 maja 2011

Czarne,czarne.

Ktoś powiedział mi do ucha :
Tam, na rogu ulicy, w tym starym domu jest mała kawiarenka.
Znajdziesz tam czarny, czarny korytarz. Za nim czarne, czarne drzwi. Za nimi czarne, czarne schody w dół. Tam, w czarnej, czarnej jaskini czają się czarne, czarne stwory.
Więc idę na ród ulicy. Wchodzę do kawiarni. Przechodzę korytarzem. Otwieram drzwi i schodzę po schodach.
Każdy zimny, kamienny stopień, wyślizgany stopami ludzi przestraszonych i szczęśliwych kochanków, uciekinierów i złodziei pragnących ukryć łup, jest jak łyk wina. Jest jak słowo piosenki, którą znam na pamięć nie wiadomo skąd. Odkrywam coś, co już we mnie mieszka. Zamknęłam to i zgasiłam światło sądząc, że jak podle schwytany do pudełka żuk zdechnie po paru godzinach i nie będę musiała się o to martwić. Ale ten żuk, nawet przypięty szpilą i oprawiony w szkło, rozwija skrzydła i odlatuje.
Ironia i strach przed pretensjonalnością podkładają mi nogi, zachowując przy tym kamienną twarz angielskiej gwardii w futrzanych czapach.
Śmiejcie się. Śmiejcie się, bo wariatka ciągle tańczy.
Ale nie mogę przestać, bo czekają na mnie odkrycia niewyobrażalne dla mnie samej jak podróże w kosmos dla XIVwiecznych myślicieli.
A jednak. Stawiam wielki krok dla mojej "ludzkości".

I've got a golden ear
I cut and I spear
And what else is there?