niedziela, 13 kwietnia 2008

Przemytniczka

Przemycam się sama przez zieloną granicę. Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną na grządkach mych myśli sadzone za młodu. Nie mam zielonego pojęcia, czemu tak zielono mi.
Może od tego przekraczania, a może od wiosny, która pozwala mi nosić ulubione spódnice.
Nie wiem i nieprawdopodobnie mi z tym dobrze. Nie zieleniejcie z zazdrości, dobrze?

sobota, 5 kwietnia 2008

Dzień Latosia.

Sukcesy sypią się na głowę jak grudki piasku pchnięte mściwą rączką trzylatka. Oszołomienie. Jest narkotyczne. Ręce drżą. W głowie zawrót. Jak na koncercie. Stoję tuż przy głośniku, wkładam weń ucho, Niewierny Tomasz. Za karę intensywność dźwięku odbiera mi słuch. Wybuchły we mnie zbyt łapczywie połknięte harmonie i tony.
Może to stanie się jutro. Może jeszcze dziś, w nocy. Tulę tę bombę atomową w pościeli jak misia. Rano znowu wstaję i ze zgrzytem srebrnej taśmy doklejam kolejny ładunek do własnego upadku.

Ale gdyby tak uwierzyć, że to tak będzie. Że nie jestem wcale Hiobem z Palcem Boga o milimetr nad moją głową, tylko jestem tą chwilą nieświadomego oczekiwania naznaczoną znakiem nieskończoności. I ziemi nie dotknę ni razu.

Dziś jest dzień Latosia. Zaczarowały mnie te płótna, jak widać, na dłużej. Z marketingowym uśmiechem na twarzy odbieram sobie kolejny kawałek zachwytu.
-To będzie dwa tysiące pięćset. Zapakować? - pytam chcąc jednocześnie wrosnąć w ten obraz. Pozwolić swoim konturom stracić kształt. Zaróżowić się zielonej narzucie. Pozwolić światłu zmienić moja koszulę nocną w iluzję pasteli.
Na deser dla oka:







I dla ucha. Z wielkimi nadziejami.


P.S.
Z gratulacjami dla Krzysia, który sam sobie tworzy literaturę podmiotu.

czwartek, 3 kwietnia 2008

All

All is full of love.

Że tak trywialnie zacytuję Bjork. No, ale co poradzić. Jest dobrze. Jest pięknie. Jest szalenie wesoło.
I już nigdy nie posłucham "Białych żagli" Czerwonych Gitar bez dzikiego rechotu.
Cóż. warto było.