piątek, 24 lipca 2009

Szafa cz2 Załącznik graficzny.



A tak to wygląda z mojej perspektywy




A to emo zdjecie, ale mi się podoba.

piątek, 17 lipca 2009

Szafa

Niech bogowie każdej cywilizacji błogosławią moją babcię i jej przepastną szafę!

Ale od początku. Wakacje spędzane w M.City od kilkunastu lat bywały różne. Jak jest pogoda, to zajęć jest aż nad to- pielenie ogródka, łażenie po lesie, dzikie skoki do jeziora, łódka, grill.
Ale jak deszcz, zawierucha, paskuda, albo długie wieczory przed ekranem starożytnego telewizora, który odbiera tylko TVP1, TVP2 i Polsat...nuda wszechogarniająca! Moja nadaktywność uwięziona w okowach bordowego fotela wyrywała się na wolnosć. Zaczęłam szukać CZEGOŚ. I znalazłam zajęcie na lata. Otóż, jak się okazało pluszowe pufy w salonie otwierają się sprytnie kryjąc w sobie skarby w postaci niepotrzebnych nikomu zabawek, ścinków materiału, lampek choinkowych, obrusów, lusterek, starych spódnic...Nade wszystko starych spódnic! Piękne czterdziestoletnie, wzorzyste, z półkoła, albo plisowane. Oczka mi wyszły na wierzch i tak już zostały. Moje najpiękniejsze dzieła krawieckie, to efekt wakacyjnego marazmu!

Zatem i wczoraj zgnębiona brakiem laptopa (rodzina mi ukradła),więc i za razem brakiem możliwości zasysania Battlestar Galactica wprost do spragnionego mózgu, zaczęłam przekopywać pufy. W tym roku jakoś pustawo- jedynie bawełna w biało-błękitną kratkę, której nie zdołałam przerobić w zeszłym sezonie. Na dnie coś jednak błysnęło: czarno-granatowy, pasek z tkaniny.
-Była jeszcze taka sukienka...- mruknęła babcia od niechcenia.
-Taak? - zerwałam się na równe nogi.
-Tam, w szafie.
Przez następne pare godzin babcia przekopała szafę i dzięki temu zyskałam: kaszmirową spódnicę w szaro-zielono-różowe kwiaty, wełnianą spódnicę w maleńką kratkę, kosmiczną srebrzysto-białą kamizelę a la Elvis, ciepłą wełnianą marynarkę w klimacie lat 80' (ramiona do zwężenia) oraz...przepiękną srebrną spódnicę, która od razu została przemianowana na zwiewną, hiperelegancką sukienkę bez ramiączek do czerwonego paska. Jest cudowna! Piękna! Aż żałuje, że nie naładowałam aparatu i nie mam zdjęć. Ale będą. Muszą być. Jestem tekstylnie uszczęśliwiona.
Granatowo-czarna sukienka przepadła jak kamień w wodę, ale nic to. Ją także dopadnę w me krawieckie łapska.

niedziela, 12 lipca 2009

Niemożliwe

Z rosnącym zdziwieniem patrzę na siebie w lustrze. Przed wyjściem na wczorajsze rave party- w niemożliwie wysokim obcasie. Nad ranem w obcej sypialni. Dziś rano- bez podkrążonych oczu.

Ze zdziwieniem słucham siebie jak szepcze do ucha. Jak gadam sama do siebie. Jak kłamie. Znów i znów i cieszy mnie to niemoralnie, bo oni nic nie wiedzą. I nie dowiedzą się nigdy, że buduje sobie drugie życie.
Powstaje ono w drodze pączkowania- zupełnie nowy organizm na starych tkankach. I jakoś mnie to nie boli. Nie czuje żadnego rozdarcia, jak kiedyś. No i dobrze tak. Niech tak będzie. Niech mam zawsze 20 lat, 50kg, złote szpilki, ładną sukienkę i uśmiech. Niech zawsze mówią o nas para wieczoru. Niech zawsze mi mówią, że mam nogi po samą szyje. Niech gra The Cardigans, MGMT, Daft Punk. Niech Dż. ze mną tańczy, a S. gupi pióra wołając po raz setny- RAVE PARTY! RAVE PARTY!


p.s.Pozdrawiam Właściciela Laptopa, na którym piszę ten elaboracik. Jestem głodna!

piątek, 10 lipca 2009

Miasto miasto miasto

Jak dobrze powrócić z Marazm City. Jak dobrze znowu odetchnąć smrodkiem warszawskich podziemi pod dworcem centralnym, postać w korkach, po lansować się w Złotych...Co poradzić. To miasto jest żałosne i wspaniałe. Wzruszyłam się dziś słuchając Royksopp i patrząc na Pałac Kultury. Ja wiem, wiem- relikt komunistyczny, kupa szmelcu w sercu stolicy, bla bla bla... Ale ja właśnie tutaj czuje, że żyję. Patrze sobie na ludzi. Idę sobie swoim zwykłym, żołnierskim krokiem (w Marazm City takie chodzenie powoduje, że nie mam szans wysłuchać ani jednej piosenki na mp3, kiedy gdzieś idę- jestem wszędzie maksymalnie w 5 min, toteż silę się na spacerowe powłóczenie nogami). Gapię się na drzewa. Na sypiące się już nieco kamienice i zupełnie szalone wieżowce...
Paskudna i cudowna Warszawo, kocham cie miłością szczerą i ran twoich nie godnam całować.