poniedziałek, 18 sierpnia 2008

Sam strach

Czuję sie jak, za przeroszeniem, nasi, za przeproszeniem ,sportowcy na, za przeproszeniem olimpiadzie. Bo ma się stać rzecz ważna, muszę walczyć, mam mecz o wszystko i o honor jednocześnie i muszę go wygrać sama ze sobą co gorsza. Strach ogarnia całkiem fizyczny na myśl o tym, co za dwa dni się stanie. Ręce drżą, żołądek, mięśnie itd. Płakać się chce, a na dodatek jajniki atakują. No przepraszam. Pani Marto, skąd to, ach skąd?
Bo zawsze wszystko wychodziło.
Bo mówiłam, że będzie 2, a było 4+.
Bo żeby nie zapeszać, ale i tak wiedziałam swoje.
Bo wystarczała jedna noc i jakoś się udawało.
No i co?
A tu nie tak łatwo. I raz, i drugi i ten trzeci przegrany z kacem i zmęczeniem.
Taka jest prawda. Ale to musi się W KOŃCU udać. No bo ... ile można? Przecież jestem Kobietą "Rezonansu". Muszę sobie to wpisać do CV. To konieczne i już.
To, co piszę ma spełnić rolę terapeutyczną, ma mnie zagrzać do walki. Bo nie chcę obciążać całego świata koniecznością ciągłego podnoszenia mnie na duchu.
Przydałby się jakiś charyzmatyczny przywódca z amerykańskiego filmu, który wygłosiłby płomienne, donośne, finałowe przemówienie o wierze w siebie i potędze tejże wiary.
Albo anioł-kierowca. Jakiś święty Krzysztof. Albo Matka Boska w ferrari.
Bo ponad wszystko pragnę, żeby ktoś zrobił to za mnie. Zbawił mnie od stresu. Zbawił od oczekiwania. Albo dał mi gwarancję sukcesu.
Tylko, że nawet wręczenie łapówki mi nie pomoże. Muszę to zrobić sama.
Zdaje się, że na tym polega dorosłość. Nie żebym kiedykolwiek miała złudzenia, że to same przyjemności, ale nie spodziewałam się skoku na tak głęboką wodę. Przecież, do cholery, umiem pływać! Jak się okazuje- nie jestem doskonała. I utrata tego głębokiego przekonania, które jednak gdzieś się we mnie zakorzeniło i rozrosło, jest boleśniejsza niż utrata pieniędzy i czasu.

Ale zaraz...Ostatnia utrata pieniędzy przyniosła, poza histerycznym popołudniem (O, Boże, czemu jestem taka nierozgarnięta!), mocne postanowienie znalezienia pracy, co zaowocowało niezwykłymi konsekwencjami. Samo odkucie się finansowe to właściwie nic, ale te trzy miesiące mobilizacji, odpowiedzialności, wrażeń survivalowo-ekstremalych w niemal luksusowym otoczeniu...Nie do przecenienia.
A więc może i teraz?

Brak komentarzy: