niedziela, 24 lutego 2008

Tworzenie.

Zachciało się twórczości synkretycznej- wszystkiego na raz. Zachciało się ekologicznych koszy na śmieci podczas kazania w kościele. Zachciało się zamieszkać w wypalonej dziupli starej lipy i pisać tam naturalną poezję. Bo kora przecież taki pierwotny ma rysunek, a temperatura wiosenna zachęca do wzrastania, ambicji w kolorze jasnej zieleni. Ale co z tego? Nic. Niemoc typowo romantyczna. Cholerny Werter ciągnie się za mną i uniemożliwia: sadza przed ekranem i karze rozmieniać wielkie plany na drobne.
-Przejmę władzę nad światem i wszystko będzie piękne-myślę i pompatycznie wznoszę prawicę ku niebu-Ale najpierw napiszę maila.
I tak kończą się wiekopomne dzieła, pragnienie przejścia do historii, sława u potomnych i zmieniony na lepsze świat. Może to i dobrze- czasem bywam doprawdy zbyt totalitarna. Chciałabym, żeby było oryginalnie, na nowo, pięknie...Tylko, że szanowna Marto Dyktatorko, gdyby wszyscy byli szczególni i jedyni w swoim rodzaju, w rzeczywistości byliby tacy sami. Koło się zamyka. Kończę więc prowadzące donikąd rozważania o Wielkich Planach, a zajmę się tymi mniejszymi- format 24x40. Gdyby chociaż to mi wyszło...

A w głośnikach Buoskie Dziadygi z Kuby. Thanks to K.

2 komentarze:

Krzysztof pisze...

To dosyć dramatyczna notka. Czy próbowałaś nagrać z siostrą singla na flet poprzeczny i trąbkę Eustachiusza? To by było coś!

mała pisze...

chciałam napisać coś mądrego ale komentarz krzysia wyprowadził mnie z równowagi intelektualnej.

i w ogóle to dziękuję za komentarz bo mi było smutno że nikt mnie nie lubi i nie chce mi się wpisywać na blogasku :(

:D