środa, 18 listopada 2009

Not dead yet!

Sześć godzin projektowania pod presją. Nie lubię. Nie umiem. Na pysk padam. Z tej okazji krzepiąco podśpiewuję sobie piosenkę duetu Kucz/Kulka. I staram się w nią wierzyć.

We’re pick up the bones and bring them to the surface
We’re gonna have a little dance
Have a little chat about meaning of life
We’re gonna have a little dance, prove to the world
Prove to the world we’re not dead yet
Not dead, not dead yet
.


Chciałabym mieć little dance, na prawnickiej imprezie w strojach wieczorowych (zwłaszcza, gdy się dowiedziałam, że moja mała czarna od Marka Skorowitza wygląda na "superszanel") ale wciąż walczę z epidemią. Temperatura 37,3 pojawia się średnio trzy razy dziennie, a już najbardziej wtedy, kiedy trafia mnie szlag w związku z projektowaniem.
Boże, Boże! Czemuś mi pozwolił studiować taki trudny, pracochłonny i niedoceniany kierunek, którego nazwy ludzie niegdy nie pamietają?!

p.s. Imieninowe pozdrowionka dla Mopsiej Mamy!

Brak komentarzy: