Z rosnącym zdziwieniem patrzę na siebie w lustrze. Przed wyjściem na wczorajsze rave party- w niemożliwie wysokim obcasie. Nad ranem w obcej sypialni. Dziś rano- bez podkrążonych oczu.
Ze zdziwieniem słucham siebie jak szepcze do ucha. Jak gadam sama do siebie. Jak kłamie. Znów i znów i cieszy mnie to niemoralnie, bo oni nic nie wiedzą. I nie dowiedzą się nigdy, że buduje sobie drugie życie.
Powstaje ono w drodze pączkowania- zupełnie nowy organizm na starych tkankach. I jakoś mnie to nie boli. Nie czuje żadnego rozdarcia, jak kiedyś. No i dobrze tak. Niech tak będzie. Niech mam zawsze 20 lat, 50kg, złote szpilki, ładną sukienkę i uśmiech. Niech zawsze mówią o nas para wieczoru. Niech zawsze mi mówią, że mam nogi po samą szyje. Niech gra The Cardigans, MGMT, Daft Punk. Niech Dż. ze mną tańczy, a S. gupi pióra wołając po raz setny- RAVE PARTY! RAVE PARTY!
p.s.Pozdrawiam Właściciela Laptopa, na którym piszę ten elaboracik. Jestem głodna!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz