Dziś puszczałam ustami kłęby pary jak rasowy palacz. Dziś od rana było mi źle i nieambitnie. Skręt kiszek, a słownictwo jak
na trasie na Nadarzyn- tu kur*w, tam kur*a...Ludzie skaczą mi przed oczami i tylko ich wielbię, lub ich nie znoszę. Albo mnie fascynują, albo obrzydzają każdy kęs kanapki swoim cwaniactwem.
Kuruję się czekoladą, kawą i wełnianym swetrem rozmiar 52. Potrzebuję ciepłej muzyki i ciepłego Mężczyzny*) O
Juno. Kocham
Juno. Kocham Warszawę. Kocham swetry.


*)To Twój kącik, Krzysiu.
3 komentarze:
na trasie na Nadarzyn to przeważnie gadają po wietnamsku ;)
Afrojax najwyraźniej rzadko tam bywa.
ciepły bulion nie wystarczy?
I KLAWO!!!
Prześlij komentarz