wtorek, 18 listopada 2008

Trasa na Nadarzyn

Dziś puszczałam ustami kłęby pary jak rasowy palacz. Dziś od rana było mi źle i nieambitnie. Skręt kiszek, a słownictwo jak na trasie na Nadarzyn- tu kur*w, tam kur*a...Ludzie skaczą mi przed oczami i tylko ich wielbię, lub ich nie znoszę. Albo mnie fascynują, albo obrzydzają każdy kęs kanapki swoim cwaniactwem.
Kuruję się czekoladą, kawą i wełnianym swetrem rozmiar 52. Potrzebuję ciepłej muzyki i ciepłego Mężczyzny*) O Juno. Kocham Juno. Kocham Warszawę. Kocham swetry.



*)To Twój kącik, Krzysiu.

3 komentarze:

lady aldonna pisze...

na trasie na Nadarzyn to przeważnie gadają po wietnamsku ;)

Pasqui pisze...

Afrojax najwyraźniej rzadko tam bywa.

Krzysztof pisze...

ciepły bulion nie wystarczy?

I KLAWO!!!