wtorek, 7 października 2008

Shut up and write.

Czy tylko mnie załamują genialne małolaty, które w wieku 16stu lat mają napisane 4 pełnowymiarowe powieści czekające na druk?
-Co to za problem. Siadaj i pisz.- rzecze tata wzruszając ramionami.
-Ha. Bardzo śmieszne.- komentuję podnosząc głowę znad notatek z roślin zielnych.
-Zamień krótkie formy na długie.
-No prrrosze cie...Ranunculaceae, Asteraceae...-mamroczę pod nosem.

Moja fantazją zawładnęła uczelnia. Moim czasem zawładnęła uczelnia. Moja cudowną wakacyjną iluzją zawładnęła uczelnia. Moim kręgosłupem nawet zawładnęła uczelnia (nowa definicja słowa cieżko: Majdecki Longin, Historia ogrodów,wyd.PWN, Warszawa1978r. 943 strony+ Mokre Rzeczy Basenowe feat. Ręcznik w piosence Czemu, kur** mam tak daleko do domu?!)
Ale już wkrótce JA zawładnę JEJ pieniędzmi .Mhaha. Demoniczny śmiech.

Jak na razie 80% planu wykonane: dwa stypendia na najlepszej drodze do przyznania, dzień na miłość (tudzież kino*)wygospodarowany, zielnik prawie skończony, trener poinformowany o możliwych absencjach, jedne zajęcia przesunięte. Tylko ten angielski.
Gdybym dziś nie zwiała (w nadziei na przenosiny), to właśnie wychodziłabym z uczelni.



*)Ostatnio Tropic thunder. Polski tytuł jest tak kosmicznie głupi, że zajmuje obecnie drugie miejsce w Marcianym Rankingu Najidiotyczniejszych Tłumaczeń Świata, zaraz po Wirującym Seksie.

Brak komentarzy: