wtorek, 16 września 2008

W podusię




Są 23 minuty po północy. Martę S. ogarniają nagłe drgawki dwojakiego rodzaju. Zewnętrzne, spowodowane nadejściem listopada we wrześniu przy braku tzw. sezonu grzewczego. Panowie z kotłowni nie znają, zdaje się, uczucia litości.
Wewnętrzne zaś mają przyczyny różnorodne. Jestem bowiem jak cholerny mały samochodzik, co się napędza małym cholernym akumulatorkiem- produkuję sobie wysokoenergetyczne impulsy lęku (najstraszniejsze są bowiem zajebiste imprezy na których mnie nie ma, oraz to że podobno Wszyscy na prawie bardzo się zmieniają, niestety na gorsze.) i gromadzę je skrzętnie w mej podświadomości. Tylko, że ja wcale nie chcę. Nienawidzę siebie za zazdrość, za niepokój, za brzydką, nieatrakcyjną psychozę. Im dalej jesteś, tym mocniejsze jest zasilanie z mojego akumulatorka. Staram się czasem przepalić bezpiecznik, przeciąć przewody, rozbroić bombę. Nie zawsze mi to wychodzi. Tym bardziej, że dygoczę owinięta w dres i szlafrok. Niebieski szlafroczek. Blue raincoat.

A przecież to wszystko nie tak. Przecież to nie kanibale. Nie terroryści, ani nawet psychopatyczni mordercy. To tylko studenci prawa. Przyszli na dodatek. Marzną tak jak ja, a pewnie i nawet gorzej, bo i blue raincoatu ni ma. Siedzą w tych domkach i piją na umór póki mogą, bo już za miesiąc głowić się będą, po co im to wszystko.

W moim strumieniu świadomości uzmysławiam sobie właśnie, że jak mocno bym nie walczyła i tak wiem, że będę dygotać. Jak zwykle, bowiem serce mówi co innego niż głowa. Staram się ufać głowie, a serce uspokajać wpatrywaniem się w Twoje zdjęcie i wciągając nosem Skrzynkę Odbiorczą wiecznie wyładowanego SE, ale i tak się boję. Śniąc więc o dokonaniu na tych wszystkich deprawatorach/deprawatorkach Mazowieckiej Masakry Piłą Mechaniczną Lub Chociaż Nożykiem Do Papieru dociągnę do końca tygodnia próbując zrobić się na bóstwo. Żebyś żałował, że ominęło Cię siedem dni przebywania z tak niesamowitą osobą jak ja, na rzecz przepijania złej pogody. Ale spokojna nie będę i dobrze to wiem.

Od jutra kuracja grzanym winem i melisą, oraz gotowaniem i zakupami. Babskie rozrywki- ot co.
Koniec biadolenia. Jestem silna nie? Tylko najpierw sobie pochlipie w podusie.

Brak komentarzy: