Scenka trzyosobowa. Szefowa, kolega i ja. Dyskusja jakaś sympatyczna trochę nieoficjalna: nowa wystawa. Pani N. wpadła bowiem na pomysł, żeby obrazy Gozdeckiej postawić na łóżkach i je odpowiednio wyeksponować. Ja zaczynam się zastanawiać, jak to możliwe, bo powierzchnia wystawowa pomieści jedno, najwyżej dwa łóżka, a obrazów jest całe mnóstwo. Tymczasem kolega R. zaczyna opowiadać o jakiejś wystawie tej autorki w Rzymie, gdzie wygłaszany był dodatkowo wykład na temat genialnej twórczości malarki.
-Wszystkim się podobało. a ten pomysł z łóżkami jest na prawdę świetny!-komplementuje.
Ja ciągle nic nie rozumiem. Przytakuję grzecznie. Jak oni zmieszczą tam te łózka?I po co? To są abstrakcje, a nie erotyki! Nic nic nic nie rozumiem! A sytuacja jest bardzo realna. Te same wnętrza, głosy twarze...Budzę się z poczuciem ogólnego nieobczajania świata, co uświadamia mi, że połowa rzeczy, które robię jest przytakiwaniem dla świętego spokoju.
Moi rodzice mają rację- za grosz buntu. Może powinnam w końcu uwolnić moją podświadomość?

Zdjęcie jest na pamiątkę wielkiego muzyka, który niestety już więcej nie zagra. Kiedy ostatnio byli w Polsce nie miałam pieniędzy na bilet. I teraz złość mnie bierze na moją cholerną oszczędność.
Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz