piątek, 4 lutego 2011

Chińskie sieroty

Na mą głowę sypie się grad sukcesów. Są tylko i wyłącznie dziełem przypadku - codziennie trafiam "szóstkę" w Lotto, wygrywam w bingo ze światem, rozbijam bank. To wszystko ślepy los i szczęśliwa konfiguracja przypadkowych spotkań.
W głębi duszy jednak - uważam te sukcesy za swoje. Zaadoptowałam je jak Angelina kolejną chińską sierotę. Karmię je truflami i kawiorem, kąpię w kozim mleku, czesze im włosy złotym grzebykiem, ubieram w Pradę i Gucciego.

Tym bardziej boli, kiedy potkną się i upadną wypielęgnowaną mordką prosto w kałużę...

1 komentarz:

Krzysztof pisze...

nie chcę. nie pozwolę.