czwartek, 25 listopada 2010

Never again

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tyle czasu minęło od ostatniego pismactwa. W między czasie zdążyłam zdobyć i stracić stanowisko pracy (żeby nie było - nie wywalili mnie za malowanie paznokci w pracy, tylko zlikwidowali punkt), napisać parę rozdziałów inżynierki, przeżyć kolejnego okropnego kaca, obejrzeć całe dwa sezony Twin Peaks (i zacząć się bać patrzeć w lustro), i zrobić najgorszy projekt w życiu.
Najgorszy ze względu na okoliczności pracy - mało czasu, duża trudność, duże wymagania, bardzo tnący się komputer...Ale też "najgorszy" pod względem ogólnej jakości tego cholernego produktu. Jak widzę te rozmazane piksele, te niedokończone przezroczystości, te zapomniane oznaczenia porzucone w paru miejscach planszy i jarzeniowe kolory, które wyszły takie, bo zapomniałam zapisać palet w CMYK. Demyt.
Ale już po wszystkim. Koniec psychoz, migren, analiz, kwerend, podkrążonych oczu, skal,tłustych włosów, warstw, tęskniących za życiem piątkowych wieczorów...Wracam do życia. Już nigdy więcej nie powtórzę tego błędu. Proszę mi na to nigdy nie pozwolić!

Brak komentarzy: