środa, 2 lipca 2008

Daleko

Czas uciekać z miasta. Ostatnie dni były na przemian bolesne psychicznie i bolesne fizycznie. Dużo głupot narobiłam, a teraz po dorosłemu trzeba za nie zapłacić. Kratą, albo przelewem.
Trudno. Będzie z górki.
Ogromne torby. Nie mogę rozstać się z tymi wszystkimi pierdzielnikami, które w jakiś sposób opowiadają o mnie. Dlatego dziś ulicami Warszawy kroczyć będzie majestatyczna torba niesiona przez mrówczo przygiętą do ziemi M.
Tym razem wakacje spontaniczne- wieś, żagle,wieś, może morze, może góry,a może nic.
Głupstwa. Nie wiem po co to piszę.

Au revoir! repulper! aillieur!

1 komentarz:

Krzysztof pisze...

Oh la vache.
Miejmy nadzieję, że wakacje będą (są) zajebiste. :*